top of page

Ah, Lukrecjo.



Jesteście antyspołecznym outsajderem. Kiepsko radzicie sobie z przyjaciółmi, jeszcze gorzej z miłością. Naoglądaliście się "Mr.Nobody" z Jaredem Kotleto, co niemal zupełnie, przy pomocy pełzającego lęku przed dokonywaniem wyborów zamykających inne możliwości, sparaliżowało waszą socjalizację. Psycholodzy nie dla was, od zawsze najlepiej rozmawiało wam się z samym sobą, więc gaworzycie z sobą samym. Więcej i więcej każdego dnia, by po nabraniu pewnej wprawy dokładać do zgromadzenia nowe postacie, ubrane w bardziej interesujace od waszego charaktery. Z jedną z nich spędzacie wyjątkowo wiele czasu. Mówi, że na imię jej Lukrecja. Słodko. Lukrecja zaczyna opowiadać wam własne historie, wspierać w chwilach wypełnionych nieprzyjemnymi aktywnościami, czy po prostu was słuchać. W ten sposób przez kolejne kilkadziesiąt lat rzeźbicie jej osobowość. Ah, Lukrecjo, jakże słodko byłoby mieć kobietę taką jak ty.


*puf*

Wild technology appears.


Pojawia się możliwość zeskanowania neuro, wyłuskania z niego wszystkich wspomnień związanych z Lukrecją, nadsztukowania pustych miejsc poprzez metody AI operujące na bazach ludzkich zachowań, po czym wgrania jej "ducha" w full metal & tworzywa sztuczne - ciało androida. Decydujecie się w mgnieniu oka. Procedura przebiega pomyślnie. Niestety wszechświat jest wredną, niesprawiedliwą bułą - giniecie w wypadku, po drodze do kliniki z której mieliście ją odebrać.


Sad music plays.


Androdziewczę rozpacza, została na tym świecie sama, nawet na części jej dobrotliwie nie rozłożą, bo to przyszłość - byty klasyfikuje się jedynie podług zaawansowania ich sieci neuronowych. Dupa, kwas i smar. But wait. Nie lekceważ Lukrecjo szczodrych bogów technologii. Wraca do kliniki. Jeżeli można było odtworzyć ją z waszych wspomnień, to i w drugą stronę - was można nadsztukować pi razy drzwi z jej. Mielą procesory, ona z was, wy z niej. W końcu się spotykacie. Cyfrowe serca pompują elektroniczną krew. Łapiecie się za ręce nad waszym grobem, nad grobem neuro z którego powstaliście. Całujecie ją w usta, elektryczne impulsy przewodzą słodki smak lukru. Ah, Lukrecjo. Słońce zachodzi, patrzycie na nie z odwagą, nie razi waszych cybernetycznych oczu. Wiecznie piękni, wiecznie młodzi, wiecznie zakochani, a przed wami cały wszechświat.

Comments


bottom of page