top of page

Manifest.



A gdyby tak pewnego ranka, stanąwszy przy twoim łóżku, jedną ręką pukając delikatnie czoło, drugą odpędzając mary senne, powiedział Ci anioł stróż, że słusznym rozwiązaniem równań kwantowych, specjalnie dla Ciebie, będzie od teraz teoria wielu światów, że funkcja nie zapadnie się pod swoim ciężarem, a raczej rozpadnie na niepomyślane możliwości.


Nie zadajesz nawet pytania głupio wpatrując w twarz gościa, który absolutnie, bez względu na ontologię swego pochodzenia nie powinien stać nad Tobą o 6:30 lokalnego czasu. Zimno Ci w stopy, serce ledwo bije, co dodatkowo wzmaga odczuwaną irytację, ściągając myśli w kierunku telefonu na policję. Nim jednak zdążysz zebrać się w sobie w ramach jakiegokolwiek zewnętrznego protestu intruz wypowie słowa straszne:


-Odwiedził Cię Zaratustra?


Odwiedził Cię Zaratustra, był tu dwa dni temu, tak samo nad łóżkiem bezwstydnie stercząc, sączył do uszu Twoich truciznę, pytając czy gdybyś życie swoje tak jak je teraz przeżywasz, musiał powtarzać w niezmienionej formie nieskończoną ilość razy, czy padłbyś wtedy na kolana przeklinając wszelkie wszechświaty, czy z radości raczej zakrzyknął.


-Dobrze więc wybrałem - kontynuuje Twój Anioł Stróż - słuchaj, mam do Ciebie bardzo błachą sprawę, pomożecie Towarzyszu ?

-Spadaj Pan, ja tu śpię i na fizykach wysokich się wcale nie znam - odpowiadasz, zakopując głowę w puchowej kołdrze, ale już wiesz, że mu pomożesz, że nie odmówiłbyś nawet, gdyby poprosił Cię o samotną podróż na koniec galaktyki, od 48 godzin słowa Zaratustry tłuką się w głowie przypalając skostniałe neuro.

-Nie musisz znać, oferuję Ci wcale niemało, pewność, że nigdy nie będziesz musiał dokonywać wyborów, że nie ominie Cię żadna z możliwości, oferuję Ci spokój duszy, nie chcesz ?


Nieśpiesznie mielisz jego słowa, przepychając przez pozbawione kofeiny synapsy, po suficie biegnie pająk, nazwałeś go “Henio”.

LOGIC +10

-Chwila, ale czy to nie oznacza, że z “mojej” perspektywy nic się nie zmieni ? - cedzisz, zadowolony z własnej przebiegłości.

Anioł tylko wykrzywia kąciki ust w lekkim uśmiechu.

-Możliwe, ale odnoszę wrażenie, że wy tutaj jesteście wystarczająco sentymentalni, poza tym to szczodra zapłata za wypicie z nami porannej herbaty.

-Czekaj, jak to z wami, z kim ?

ANXIETY +5

Drzwi od sypialni otwierają się z hukiem za sprawą stojącej w nich na oko trzydziestoletniej, smukłej kobiety w zwiewnej żonkilowej sukience i kruczoczarnych, lekko kręconych włosach do ramion, trzymającej srebrną tacę z imbrykiem.

-Co wyście ludzie powariowali ?! To nie można tak do człowieka bez pytania…

-Szosz - przerywa Ci Stróż, przykładając palec do ust - nieco kultury, przedstawiam Ci Pannę Jekaterinę, moją wieloletnią przyjaciółkę, mistrzynię parzenia herbaty.

-mhmh - mamroczesz. Już wiesz, że przegrałeś, napastników dwoje, ty w łóżku, zakatrupią człowieka poczciwego jak nic.


Obserwujesz eteryczną kobiecą postać, prześwietlaną promieniami wschodzącego słońca, rozlewającą w filiżanki brunatny płyn. Podaje go najpierw Aniołowi, a następnie Tobie.

-Na zdrowie - mówi intruz, patrząc Ci prosto w oczy.

Pijesz.

Ukrop pieści przełyk, spływając z języka przyjemnym jaśminowym smakiem.

Łyk drugi

Łyk trzeci

Mięśnie nagle sztywnieją, filiżanka upada na kołdrę, Ty spadasz na posadzkę. W klatce piersiowej ogień, świszczący, płytki oddech zwiastuje rychłą zagładę. Nagle euforia, lekkie ciepło i coraz ciemniej. Więc jednak morderstwo myślisz sobie, więc jednak przebiegłe dranie.

Ciemno.

Czarno.

Ciu, ciuu, odjeżdża pociąg do niebytlandu.

COMFORT +20

-Dzień dobry, bonjorno, witamy - dobiega Cię donośny głos. - witamy w zaświatach ! Czy tam raczej w przedsionku, Charon jestem. - mówi wyłaniający się z mroku mężczyzna w średnim wieku, przyprawiony doskonale skrojonym, szarym garniturem.

-Cha-charon ? A to, my nie powinniśmy przez rzekę teraz, za pieniądze ? - pytasz zdezorientowany.

-Panie, co Pan, jaką rzekę ? Że jak niby tu miałaby rzeka… Kto Panu takich głupot.. Nieważne, chodźmy bo nie ma czasu, musimy uczynki komisyjnie zważyć i gdzieś Pana odesłać.

-Nawet po śmierci spokoju nie dadzą, Matko Boska Częstochoska…

-Hola, na Pana miejscu bym sobie nie dokładał. Proszę za mną.


Niezidentyfikowaną miarę czasu później, stoicie już nad wagą, niepozorną wcale, wyglądającą szczerze jak chiński, plastikowy bubel. Zachęcany przez Charona wchodzisz najpierw jedną stopą, później drugą. Coś tam buczy, dziko mruczy, lekko trzęsie, wyświetlacz rozpala się na czerwono napisem krótkim:

“BAD PLACE”

-Hej chwila! - protestujesz - komisyjne ważenie miało być, a ja tu komisji żadnej nie widzę, żądam apelacji!

-Cięcia były, ja jestem komisja - odpowiada sucho Charon - poza tym ojciec jest wszędzie, a waga nieomylna. Nie ma apelacji, zaakceptuj…

PUFFF

Z chmury dymu wyłania się postać bliźniaczo do Ciebie podobna.

-Co jest ?! - kwiczy komisja - duplikat ?! Tak być nie może, tego mi protokoły żadne nie przewidują ! - nim jednak kończy produkować swoje oburzenie, kolejne chmury wypluwające zastępy replikantów mnożą się po horyzont.

-mhm - mruczysz do siebie - więc dranie podłe, mordercy jednak jakiejś obietnicy dotrzymali. Wieloświat, będzie mnie tu przybywać wykładniczo. - w alternatywie mając autostradę do piekła z niekłamanym rozbawieniem oglądasz panikującego Charona, próbującego dodzwonić się do przełożonych.

-Jak to nie wasza sprawa, nie wasza jurysdykcja?! Jakże ja niby mam to załatwić ?! Halo… Halo! Diabelska mać. - warczy, rzucając telefonem. - dobra! Spokój! Słuchać! - uspokaja zebrany tłum - protokoły mówią jasno: Jedno jest miejsce dla jednego bytu. Musicie załatwić to między sobą, nie wiem, klasycznie może, jak Filistynów, wszelkie chwyty ze świętych ksiąg dozwolone.

-Hej, czekaj.. - chcesz zaprotestować, ale twój sprzeciw zostaje oddalony przy pomocy kosy wchodzącej między żebra.

CHAOS +100

Już się formują kohorty śmierci, armie całe samego siebie, ścierające wzajemnie w proch. A wśród fal miażdżonych dusz w obłokach dymu, w błyskach wciąż nowe, nieświadome panującego galimatiasu materializują się instancje.

Masz Ci los, że też musiałem być za życia taki porywczy.

Wygrzebawszy spod sterty zwłok, przy pomocy zbiegającej do nieskończoności liczby pacyfistycznie nastawionego siebie, zataczając dopadasz do Charona i wymachując rękoma krzyczysz:

- HALO! Stop! To nie jest w porządku, część mnie jedynie za sprawą lepszej pozycji w nieuczciwej loterii genetycznej była za życia znacznie silniejsza, w związku z czym ta konkurencja nie jest uczciwa, nie możemy na to przystać, gdy na szali leży wieczna nagroda i wieczna kara.


Komisja drapiąc brodę, myśli, kontempluje i mówi:

-Faktycznie to nie przystoi, może coś umysłowego, dyktando chcecie?

-Co jest z Tobą nie tak gościu?! - wychodzisz powoli z siebie - przecież to, tak samo, Ci byli nieco mądrzejsi - pokazujesz palcem - tamci nieco głupsi, tutaj stoją pokarani nie wykrytymi guzami mózgu wpływającymi na ich zachowanie, a co dopiero mamy cholera począć z całym ogródkiem warzywnym?!

-Okej, okej, guzy mózgu i inne przypadłości neurologiczne. Czy ty naprawdę uważasz, że istnieją niezależne od człowieka czynniki mogące wpłynąć na jego zachowanie? - kwituje wybuchając śmiechem.

-Uważam, że te całe Twoje protokoły klasyfikacyjne należy o kant tyłka rozbić, tak długo jak długo nie uznajesz mnie i mnie zmienionego o trzy molekuły za równie wartych szacunku. - teraz już zupełnie wyprowadzony z równowagi syczysz.

-Dobrze, ale jak długo Ty sam siebie postrzegasz jako “siebie”? Fizycznie zmieniałeś się z każdą sekundą swojego życia, często nieświadomie i niezależnie, tę walkę którą tu dzisiaj toczysz, toczyłeś każdego dnia. - wzdycha Charon, przewracając oczami.

-Więc może nie powinieneś mnie oceniać przez wzgląd na to co zrobiłem lata temu, może zupełnie nie powinieneś mnie oceniać. - kończysz spuszczając wzrok, rozpływając w szyderczym śmiechu komisji.

Śmiechu, który nagle ustaje.

Podnosisz wzrok, kat stoi spetryfikowany, zaklęty w nieruchomy posąg.

Server is not responding - Głosi czerwony napis nad Twoimi głowami. W oddali nadal materializują się Twoje instancje.

GOD.EXE HAS STOPPED WORKING - Obwieszcza kolejny komunikat. W tym momencie czujesz jak coś chwyta Cię za ramię, ciągnie do tyłu powodując mdłości.

Znowu ciemność.

Wirujące światło.

Leżysz na znajomych panelach własnej sypialni, nad Tobą te dziewczę zdradzieckie - Jekaterina, cucąca Twoje zwłoki okropnym kadzidełkiem.

-Czy ja ży-żyję ? - pytasz słabo.

-Sam sobie odpowiedz - odpowiada siedzący na łóżku Anioł Stróż - wierz mi, dyskutowanie o definicjach wykoleja racjonalną dyskusję, czujesz, oddychasz, to chyba jest nieźle? - dodaje. Jekaterina pomaga Ci wstać, a Stróż owija kocem, wychodzicie na balkon mrużąc oczy od słońca pięknego wiosennego poranka. Znowu podają Ci Herbatkę, a widząc Twoje zakłopotanie dziewczyna zapewnia:

-Tym razem bezpieczna, pij gieroj, pij. - pijesz.

-Co tam się właściwie wydarzyło? - krztusisz, licząc na jakiekolwiek odpowiedzi.

-A no tak, najprościej ujmując - przeprowadziłeś atak DDOS na zaświaty, zamroziłeś je na amen.

-Jasny wuj, i to tak zostanie, na dobre?

-Zostanie, o ile nikt ich z zewnątrz nie zrestartuje, do czego nie mamy zamiaru dopuścić. - mówi spokojnie.

-Anioł, czy myśmy Boga zabili?! - piszczysz.

-Wielkie słowa, nie wiem, powiedzmy, że jego dynamiczny proces jest teraz nieco mniej dynamiczny - mruga do Ciebie, a Jekaterina po Twojej lewej stronie uśmiecha się szeroko. Dorośli jadą do pracy, dzieci do szkoły, miasto żyje, nic się nie zmieniło.

-No dobra, a ty to nie powinieneś raczej z nimi trzymać?

-Powinienem, nie powinienem, zmęczyłem się. Wieczne posłuszeństwo, wieczne zasady, stworzono mnie do tego, a ja bym chciał tak niegroźnie podróżować po wszechświatach i jeść chipsy z Jeką. Chciał mieć spokój, wiesz?

-Ale co z sensami życia, z brakiem celu, co z tym wszystkim czego się pozbawiliśmy ?

-Czym ? Pomyśl, słońce nadal świeci, woda smakuje doskonale, żyj i miej świadomość, że nikt nie będzie Cię sądził po śmierci, nikt nie oceni Twoich działań, zrzuciłem z Ciebie to brzemię. Nie bój się tego życia, jeżeli coś Ci nie wyjdzie, to pamiętaj, że i tak prędzej czy później rozpuścisz siebie w rozkosznej kąpieli nicości. Z odrobiną DMT na przeprawę. To całkiem przyjemna myśl. A teraz pakuj ciuchy, przygoda na nas czeka - kończy.

Myślisz dłuższe sekundy nad jego słowami, by ostatecznie zapytać:

-I co my będziemy w tych wszystkich wszechświatach robić?

W radiu leci “Loaded - Andyego Weatherall’a”, oboje z Jekateriną odwracają się do Ciebie i łapiąc przyjacielsko za ramię, Twój Anioł Stróż odpowiada:

-Na co będziemy mieli kurwa ochotę.


A.B 12.2019




Comments


bottom of page